Żal i wdzięczność, czyli historia o krowie, kole i triathlonie
Wiele ostatnio myślałam o tytułowych żalu i wdzięczności. O żalu, zresztą, pisałam już wcześniej, że może być najbardziej niszczącą siłą na kuli ziemskiej. Obserwując ostatnie wydarzenia polityczne i społeczne, mam wrażenie, że może on stać się przyczyną …
… poważnych kłopotów rasy ludzkiej dziś i w przyszłości.
Recepta na dobre życie
Najlepszą receptą na żal jest wzięcie osobistej odpowiedzialności za zastąpienie żalu – wdzięcznością.
Jest to możliwe, choć wymaga regularnych ćwiczeń. Za przykład niech posłuży moja osobista historia.
Historia o krowie, kole i triathlonie
Na weekend z okazji 11.11 wybraliśmy się z Najdroższym na obóz sportowy, organizowany przez Kuźnię Triathlonu. Jasne, ja jako towarzyszka mojego osobistego triathlonisty:) Wyjechaliśmy późno. Podróż przebiegała w miłym nastroju, aż do drogi na Biskupiec, kiedy nagle, na drodze głównej, pojawiła się nieoczekiwanie krowa. Ledwie udało się ją wyminąć w ciemnościach, jadąc ze sporą prędkością. Zaraz potem, na dojazdowej drodze do hotelu, wpadliśmy w wielką wyrwę, dziurawiąc dwie opony. Zadzwoniliśmy po assistance. Trzeba było poczekać godzinę na lawetę. Na szczęście miejsce docelowe było już blisko, więc nas, pasażerki, zabrano do hotelu.
Odpowiedzialność za wybór myślenia
W takich sytuacjach zaczyna się nasza odpowiedzialność za wybór myślenia.
Można włączyć żal i zacząć klepać mantrę: Dlaczego to mnie spotkało, długi weekend, wyjazd, miało być miło i się zmyło.
Można też podziękować, że jesteśmy zdrowi i żyjemy, bo czołowego z krową mogliśmy nie przeżyć. Można ufnie czekać na telefon od lokalnego laweciarza, który obiecał zdobyć opony – zamiast psuć sobie przez trzy dni krew zamartwianiem się tym co będzie, jeśli nie zdobędzie i nie naprawi.
Wybraliśmy to drugie. Spędziliśmy nie zakłócany żalem, przemiły czas. Lokalny spec się sprawdził, u znajomych „kondomistów”, jak ich zgrabnie nazwał, załatwił opony, auto dostarczył w sobotę bez konieczności holowania do Wwy.
Marka osobista- niewdzięcznik, frustrat, wściekły?
Postanowiłam dziś zachęcić do przyjrzenia się, w jakim stosunku wypełniasz swoje życie żalem, a w jakim wdzięcznością. Jasne, nie byłabym sobą, gdybym nie zaproponowała małego „audytu” w postaci ćwiczeń.
Ćwiczenie 1.
Przeanalizuj swoje życie i towarzyszące Ci nastroje. To co mówisz do siebie, kiedy przytrafia Ci się coś trudnego. Mantry lub modlitwy, które powtarzasz przed snem i przed lustrem w łazience, gdy patrzysz sobie w oczy. Porozmawiaj z bliskimi i znajomymi – czy uważają Cię za osobę wdzięczną, czy raczej rozżaloną, a nie daj Bóg, wściekłą na cały świat. Narysuj koło. Podziel je jak tort na dwa kawałki. Zaznacz, w jakim % kawałku swoje dotychczasowe życie wypełniłeś żalem, a w jakim wdzięcznością.
Ćwiczenie 2.
Zrób listę rzeczy, za które możesz być wdzięczny sobie i innym.
Fajnym ćwiczeniem jest postawienie dużego naczynia w domu i codziennie pisanie na karteczce jednej rzeczy, za którą jesteś wdzięczny w tym dniu. Na koniec roku należy naczynie opróżnić i podsumować, ile dobrego spotkało Cię w ostatnim roku życia.
Długo praktykowany żal do siebie albo innych – wyniszcza człowieka, niszczy zdrowie, dobrą energię, pozytywne myślenie, dobre relacje. Pustoszy i wypala. Wyjaławia.
Nie rób sobie tego. Graj w zielone, nie czerwone! Bardzo Cię proszę! Chcę żyć w otoczeniu ludzi wdzięcznych, a tym samym szczęśliwych z powodu tego, co mają, a nie rozżalonych z powodu tego, czego im brakuje, albo co im inni zrobili nie tak…
Napisz proszę jakie najważniejsze wnioski wyciągnąłeś z dzisiejszego audytu.