5 lekcji biznesu na 5 lat PBI
W tym roku, przy okazji premiery audiobooka „Jesteś marką”, podsumowaliśmy pięć lat Personal Brand Institute. Najpierw jako biznesowego szyldu, następnie strony www utytułowanej prestiżowymi nagrodami, potem jako marki, aż do spółki, składu zarządu, biura na Wierzbowej i zatrudniania pracowników, co zdecydowanie zmieniło perspektywę. Podczas urodzin zapowiedzieliśmy, jak wkrótce zmieni się ten blog i pod jaką nową marką będziemy firmę rozwijać już wkrótce …
… ale na te szczegóły przyjdzie czas.
Korzystając z czasu świętowania, w październiku także 5 urodzin bloga „Jesteś marką”, podzielę się tym, co może Ci się przydać jako wnioski, inspiracje i lekcje – także z moich porażek, bo i takie w życiu każdego człowieka biznesu zdarzać się muszą i powinny. W końcu rozwijamy się w wyniku skonfrontowania się z trudnościami, a nie świętując sukces z lampką szampana w ręce?
W kolejnych wpisach znajdziesz 5 lekcji z 5 lat, najważniejszych dla mnie w kontekście rozwoju, satysfakcji życiowej i biznesowej. Dziś pierwsza lekcja – trudna i ważna.
LEKCJA 1. Odpuść
Odpuść! Mądrze
Wchodziłam we własny biznes po latach pracy w korporacjach z przekonaniem, że sama jestem znacznie bardziej wymagająca niż owe korporacje, a tym samym jestem dla siebie najbardziej wymagającym szefem.
- Wiedziałam już, że perfekcjonizm to forma egoizmu, koncentrująca uwagę na potrzebach własnych, a nie otoczenia. Jednak od posiadania wiedzy do mądrości regularnego praktykowania – daleka droga ?
- Z każdym rokiem „na swoim” uczyłam się rozstrzygania z samą sobą, kiedy mam do czynienia z oczekiwaniem wysokiej jakości ze strony klienta, a kiedy z własnym perfekcjonizmem.
- Uświadamiałam sobie, jak duże negatywne napięcie potrafię sobie generować, bo mam np. wysłać ofertę do końca dnia, a jest 23.00 i jeszcze jej nie wysłałam, bo cały dzień mówiłam do 100-osobowej sali, a po przyjściu od 18.00 nadrabiałam całodzienne zaległości biurowe, w międzyczasie gotując obiad i wstawiając pranie. Potrafiłam wysyłać ofertę o 3.00 w nocy. Aż przyszła refleksja – moi klienci rozumieją, że jeśli nie dałam rady, to z ważnego powodu; i wybaczą, bo cenią we mnie coś innego. A ponadto, nikt tej oferty o 3 a.m. nie będzie czytał. Wystarczy, że wstanę o 7.00 i wyślę o 8.30, żeby się z nią zapoznali przy porannej kawie.
W kolejnych latach doszłam do wniosku, że warto spróbować strategii, która wcześniej denerwowała mnie u kolegi M. Otóż M. zwykł był mawiać: „Nie rób od razu – poczekaj do jutra – może się okazać, że się zdezaktualizuje”. Zżymał się na to mój gallupowy Maksymalista (jeden z top5 talentów Gallupa), że „Jakże to tak! Rób od razu, najlepiej jak potrafisz!”. Życie pokazało, że strategia M. ma swoje zalety. Kiedy się odpuści, nie napina, nadgorliwie nie spieszy – rzeczy często same przyjdą do nas, jeśli ich potrzebujemy lub rozejdą po kościach, jeśli nie są ważne.
Odpuść! Sobie
Z opisywaną dziś lekcją „odpuść” wiązał się inny wniosek. Jedyną osobą, której powinnam wybaczać od razu, jestem ja sama. Zupełnie nowy w moim dotychczasowym świecie, w którym po chrześcijańsku powinnam była wybaczać zaniedbania i grzechy czynione wobec mnie, ale siebie natychmiast ustawić pod pręgierzem i solidnie zbatożyć za każde fiasko, zły wybór, potknięcie, niedociągnięcie czy efekt poniżej 100%.
Odpuść! Nerw
Trzeci aspekt związany z odpuszczaniem, dotyczył napięć, które (w) sobie wcześniej produkowałam. Napinałam się, bo ludzie narzekali, krytykowali, byli pasywni, a nie aktywni, hejtowali, psuli świat, oferowali paskudne Customer Experience. Dziś jestem na etapie, w którym nerw mnie chwyta w zasadzie jedynie na widok polityków i ludzi agresywnych – staram się więc limitować z nimi kontakt do newsów na Fejsie. Kontaktu z innymi mediami nie posiadam – dotyczy to również braku rtv. Stresują mnie jedynie choroby bliskich – całą resztę świata i biznesu obserwuję z bezpiecznego i zdrowego dla mnie, mentalnego dystansu, którego uczę innych.
wpuść wolność do głowy
Tak, to ogromna wolność, kiedy inni ludzie mają wielce limitowany wpływ na wzbudzenie w nas negatywnych drgań i wibracji, skutkujących nadprodukcją stresu w organizmie. Preferuję wypełnianie swojej głowy i serca rzeczami pozytywnymi, wartościowymi, użytecznymi i dobrymi. To bardzo dobry stan – w końcu możemy się z ludźmi dzielić tylko tym, co nas wypełnia, nie zaś tym, czego nie mamy. Klient w biznesie w końcu wyczuje ściemę 😉
To tyle na dziś. Zapraszam za tydzień na Lekcję 2. – poświęconą mojemu odkryciu, że dobrą pracę poznajemy po tym, że człowieka buduje, a nie rujnuje.
A Ty? Podziel się proszę w komentarzach swoimi najcenniejszymi lekcjami biznesowymi. Zapraszam do dyskusji!