Autentyczność, która boli
Często mnie pytacie, czy w internecie i mediach społecznych mamy mówić o sobie wszystko i być w pełni sobą, komunikując otwarcie całe życie. To pytania na tyle ważne, że zasługują na tekst. Autentyczny bowiem nie oznacza nagi. Nie znaczy też Jakiegoś mnie Boże stworzył, takiego mnie masz…
Zacznę od przykładu, który dobrze obrazuje kwestię, której się dziś przyglądamy. Jest jedna posłanka na Sejm Rzeczpospolitej, która dba o to, aby być na ustach całej Polski. Bynajmniej nie dlatego, że jej ambicją jest być przykładem wysokiej kultury, profesjonalnej komunikacji czy szacunku dla ludzi.
Wydaje się być całkowicie autentyczną w tym jak się zachowuje. Ja w to wierzę. Jest transparentna w byciu sobą. Trudno jednak o niej powiedzieć, że jest marką premium. Owszem, jest rozpoznawalną osobą, mającą wielu wiernych sympatyków i przeciwników, tyle że jej oferta wartości daleka jest od wysokiej półki i butiku dla wymagającej klienteli. Zakładam, że to przemyślana strategia, której właścicielka jest wierna, będąc źródłem dumy dla sympatyków i bólu dla tych, którzy są poza gronem jej fanów.
Ile autentyczności?
Nas jednak marki „bazarowe przekupki” nie interesują. Wróćmy więc do pytania, na ile być autentycznym, zabierając głos w przestrzeni publicznej. Odpowiem uczciwie – na tyle, na ile to wspiera Twoje cele i Twoją strategię.
W przypadku budowania marki premium trzeba:
- skupić się potrzebach dobrze zdefiniowanych odbiorców
- zastanowić się, co w związku z tym chcesz im komunikować, dostarczać online, o czym informować
- określić, o czym zdecydowanie nie masz informować, bo tego od Ciebie nie oczekują i nie potrzebują.
Nie ufaj Fejsbukowi
To co widzisz na swojej stronie (news feed) jest efektem najpierw (nie) świadomej selekcji użytkowników, a potem samego Pana Fejsbuka, który bardzo precyzyjnie ustala, co chce Ci pokazać. Jest to wybiórcze – to jakbyś oglądał cały świat przez dziurkę od klucza stojąc 10 metrów od samych drzwi.
Moim celem, na przykład, jest być dla ludzi źródłem dobrej energii, entuzjazmu, inspiracji życiowej i zawodowej. Dobrych emocji. Nie pisuję więc na Facebooku o swoich zmartwieniach, chorobach, dramatach, problemach i frustracjach, którymi los mnie obdarza jak wszystkich śmiertelników. Nie piszę o tym, bo to może obchodzić bliskich i najbliższych przyjaciół, którzy wiedzą o tym bez internetów. Pozostałych może to nie interesować – to moja prywatna sfera życia, prywatność cenię wysoko, a zaproszenie do niej w postaci #KochamCieZycie jest efektem przemyślanej decyzji, że wartościowe grono internetowych pobratymców doceni zaproszenie do kawałeczka prywatnego życia.
Lepsze i gorsze praktyki
Nie zamierzam konfudować w internecie ludzi, którzy sympatyzują ze mną jako czytelnicy, studenci, uczestnicy warsztatów, klienci, koledzy ze szkół wszelkich lub partnerzy zawodowi, obnażaniem moich prywatnych spraw, na które ludzie z kręgu dalszych znajomych nie mają przecież wpływu. Na prywatnym fejsbukowym koncie wystarczyło, że zaprezentowałam poglądy polityczne i kilka relacji z dalszymi znajomymi popsuło się skutecznie. Dlatego już wkrótce zrobię wiosenne porządki w kontaktach, a znajomych z dalszych kręgów zaproszę na oficjalną stronę, żeby nie naruszać ich wartości odmiennymi poglądami. Zresztą, tak czy inaczej – zapraszam wszystkich sympatyzujących do polubienia strony publicznej.
Internet to nie gabinet terapeutyczny
Mam wrażenie, że część blogosfery i mediów społecznych wygląda jak wielki gabinet terapeutyczny albo szpital psychiatryczny. Ktoś w tej hałaśliwej i nieprzewidywalnej masie ludzkiej powinien działać zgodnie z profesjonalnymi i przyzwoitymi zasadami komunikacji. Ktoś taki świeci szlachetnie, budując markę premium właśnie dzięki dobremu wyróżnieniu się z grona spamujących agresją, niską jakością wypowiedzi i szacunku, chamstwem, buractwem, wywlekaniem prywatnych brudów, plotkowaniem, krytykowaniem, szydzeniem itepe.
Bądź więc sobą, ale nie bądź „Paździochem”.
Wrrróć:) Możesz oczywiście być „paździochem” lub „bazarową przekupą”, tylko nie aspiruj wówczas do bycia dla innych autorytetem, zrezygnuj z brania wynagrodzenia za bycie szefem, profesjonalistą czy ekspertem, do zabierania głosu w przestrzeni profesjonalnej i zawodowej, no chyba że to bazar. Tak, wtedy idź na bazar i nie rób bazaru tam, gdzie dla innych jest bazylika.
Na koniec – ćwiczenie
Zastanów się i zapisz na kartce odpowiedzi na poniższe pytania:
- Czym chcesz obdarzać internetowych znajomych – z jakimi emocjami mają Cię kojarzyć?
- Z jakimi tematami chcesz być utożsamiany, zabierając głos na blogu lub portalach społecznościowych?
- Co konkretnie wyróżni Twój sposób komunikacji z hałaśliwego i byle jakiego świata internetowej komunikacji.
Do dzieła! A ja czekam na wnioski i rekomendacje z wykonanego ćwiczenia oraz Twoje komentarze do dzisiejszego tekstu.