Lekcja 5. O co chodzi w życiu
Pierwotnie Lekcja 5. miała dotyczyć miar sukcesu. Jednak 2 tygodnie temu wstrzymałam się z publikacją, bo zakiełkowała we mnie potrzeba napisania o sensie życia. Obserwuję, jak wielu z nas zmaga się z poczuciem zagubienia i zmęczenia, wynikającego z braku sensu i wpływu właśnie. Ja też poczułam zmęczenie, tym bardziej, że …
… ostatni miesiąc stanowił wyczerpującą mieszankę zmęczenia, refleksji i ekscytacji. Ekscytacji związanej z tym, że grudzień rozpoczęliśmy już pod nowym szyldem biznesowym i zostałam Younicornem. Ale o tym kiedy indziej.
Fejkowy świat fejkowych relacji
Zmęczyłam się nie tyle pracą i liczbą projektów (bo to mnie jara i kręci?, ile fejkowym światem wokół mnie. Fejkowymi wiadomościami, wanna-be politykami, celebrytami, którzy nazywają siebie influencerami, pseudoliderami, fejkowymi znajomymi, zalewem hejtu i rządami chciwości.
Marny to świat, w którym ludzie, zamiast wykorzystywać dobrze swój wpływ, sprzedają wizerunek, rezygnując z wiarygodności po to, by robić za żywe słupy reklamowe lub zdobywać władzę. Zmęczyło mnie tłumaczenie, że nie o to chodzi w budowaniu silnej marki osobistej – nie o lans, piarowanie w socialach i internetową sławę. Ulotniła mi się sympatia do ludzi, którzy będąc kiedyś autentycznymi, fajnymi, ciepłymi i inteligentnymi, dziś wpisują sobie dęte tytuły na profilach internetowych, mierząc sukces tym, kogo znają i kto o nich słyszał. Z trzech rodzajów prawdy: tyż prawda, święta prawdą, to wszystko jest g***o prawda. Nazwijmy wreszcie rzeczy po imieniu. Pedofilia to zaprzeczenie miłości. Bezprawie to brak prawa i szacunku dla człowieka. Celebryta to wykreowany twór medialny. Dziennikarz to przeciwieństwo skorumpowanego politycznie pracownika mediów. Biznes to zaufanie, a nie marketingowe sztuczki.
Kapitał zaufania to pochodna zaangażowania
Uczę liderów, że biznes to ludzie – rozwijamy go patrząc uważnie w oczy człowieka, a nie ekran lub arkusz excel. I przy swoim pozostanę, bo nie zamierzam dać się zwariować. Podjęłam tym samym pierwsze kroki:
- Usunęłam ze swojego radaru tych, którzy media społecznościowe traktują wyłącznie jak kanał do komunikowania siebie, mając w nosie, kim są odbiorcy. Takich, którzy traktują innych jak narzędzie do zdobycia „wpływu i zasięgu”. Zasięg to nie wpływ – to wskaźnik popularności, waluta, której nie wolno mylić z zaufaniem. Całe niemal życie przepracowałam w mediach i widziałam, jakich zdrad ludzie potrafią dokonać względem samych siebie dla sławy; zabić w sobie człowieka, aby trafić na listę najlepszych nośników reklamowych. Wiem, czym się kończą kariery ludzi walczących o popularność za wszelką cenę. To zawsze jest smutny koniec. Być może, mierząc sukces pozycją na koncie bankowym, się opłaca. Z perspektywy lustra i patrzenia sobie w oczy – z pewnością nie warto. To ich wybór – jednak oni wpływają dziś na najmłodsze pokolenie Z, dla którego są jedynymi autorytetami, liderami opinii i wzorami sukcesu. A to już zobowiązuje i czyni winnym.
- Zrezygnowałam również z networkingów, w których ludzie realizują jakąś ukrytą agendę, odgrywają role i korpopląsy, zamiast po prostu porozmawiać otwarcie, jak mogą sobie pomóc. Mam prawdziwą frajdę z otaczania się autentycznymi liderami, zaangażowanymi w dobroczynienie influencerami, uważnymi ludźmi o zadbanych wnętrzach, do których można zajrzeć przez spoglądające życzliwie, ludzkie oczy.
O co mi chodzi w życiu?
W zasadzie, odkąd pamiętam, chodzi mi o bliskość, autentyczność, lojalność, przyzwoitość, uważność i zaangażowanie w relacjach z tymi, którzy mają podobnie. Chodzi mi o zdrowie, dobrą energię i poczucie bezpieczeństwa. Chodzi mi o bezinteresowność lub uczciwe stawianie spraw tam, gdzie mamy jakieś biznesy do załatwienia. Chodzi mi o odpowiedzialność za słowo i za własne, codzienne wybory. Za poczucie humoru i poczucie honoru. O to, żeby patrzeć długoterminowo, co po nas zostanie, i nie fundować kolejnym pokoleniom potopu i strategii „No i ch*j”.
Sens życia
W moim przypadku sens to poczucie więzi. Zapewne temu zawdzięczam przedstawienie mnie na Blog Forum Gdańsk jako „naparzającej serduszkami”. Mój sens życia powiązany jest z relacjami i wartościami, z życiem w przyjaźni ze sobą i ważnymi dla mnie zasadami, ale u boku uważnych, zaangażowanych ludzi, którym w duszy gra prawość, godność, odpowiedzialność, szacunek i wysoka jakość. Chodzi mi o poczucie dobrego wpływanie na swoje życie i życie ważnych ludzi wokół mnie. Ba, mój Maksymalista lubi rzeczy duże i ważne, więc chodzi mi o zmienianie świata na lepsze, robienie rzeczy dużych i ważnych dla rozwoju, bo to moja kolejna wartość. Chodzi mi o to, żeby żyć długo, zdrowo i szczęśliwie w gronie zdrowej i szczęśliwej rodziny. Chodzi mi o dobro i miłość – jakkolwiek to egzaltowanie brzmi w fejkowym świecie. Jest jednak autentyczne, szczere i zgodne ze mną.
Nie oznacza, że już dziś to wszystko mam – ale dbam, żeby nie stracić tego z radaru i mapy. Jestem przy tym głęboko przekonana, że to mnie łączy z większością ludzi w globalnym świecie, tylko odmawiamy sobie mówienia o tym wprost i nazywania rzeczy po imieniu.
Eko-relacje vs ludzie z plastiku
Jeśli chodzi o relacje z ludźmi – od kilku lat staram się być eko, czyli mieć na swoim radarze ludzi autentycznych, bez ukrytej agendy, naturalnych, otwartych na rozwój, nie tracących życzliwości i wiary w innych, mimo trudnych doświadczeń.
Z ludźmi z plastiku jest jak z jednorazowymi torebkami foliowymi. Szanuję cudze wybory, zachęcam jedynie do refleksji, że do jednorazówek nikt się nie przywiązuje, zastępując je coraz częściej tradycyjnymi lnianymi torbami nie do zdarcia. Jestem eko – i szczęśliwie podobny trend dostrzegam w międzyludzkich relacjach.
Maksymalna bliskość
Mój stosunek do ludzi i przyjaciół rozjaśnił mi ostatnio Marek, mój biznesowy partner, specjalizujący się w objaśnianiu talentów Gallupa. Otóż dwa z moich top5 talentów, tj. Bliskość i Maksymalista, wymagają bardzo pogłębionych relacji z ludźmi. Wbrew pozorom, patrząc na zakres moich aktywności w sieci relacji online i offline oraz zasięg marki osobistej, satysfakcję sprawiają mi relacje bliskie i uważne, a nie zasięgi. Dlatego, między innymi, skupiam uwagę na podobnych sobie influencerach, a nie skupionych na sobie, nieautentycznych personal lanserach.
Mój Maksymalista zawsze domaga się zaangażowania, skłania do budowania relacji na maksa – i oczekuje skupienia, lojalności, wzajemności i długoterminowej perspektywy. Pobieżne relacje mnie nie interesują, bo nie motywują, podobnie jak zniechęca mnie small talk i dyplomacja, bardziej skupione na formie, niż autentycznej treści. Rozumiem ich wagę, ale mnie nie kręcą. Dzięki rozmowie z Markiem wreszcie zrozumiałam, dlaczego stronię od tłumu i popularnych form „networkingu” polegającego na wymianie kartoników z danymi teleadresowymi. Nie tylko dlatego, że ludzie w tłumie giną, ale dlatego, że są nieuważni (o nieekologicznym aspekcie wymiany kartoników nie wspomnę ?.
Szczęście w życiu to szczęśliwe relacje
Ktoś powie: naiwna, oderwana od rzeczywistości. Cóż! Każdy ma taką rzeczywistość, na jaką pracuje. Uważam, że dziś mnie podobnych należy objąć ochroną, bo to być może wymierający gatunek. Lubię i szanuję siebie za odwagę do bycia sobą w fejkowym świecie, bo to pozwala oferować ludziom autentyczne relacje, które dobrze wpływają na ich życie i biznesy. I to jest moja święta prawda, z którą możesz polemizować, a ja pozostanę jej wierna! ?
Nie naprawiam i nie zbawiam ludzi, bo na innych mam limitowany wpływ. Na relację z sobą samą mam wpływ pełen – dbam o to, by był dobry. Na tym skończę lekcje biznesu.
Lekcje na podsumowanie istnienia Personal Brand Institute, który pozostaje jako ważna biznesowa marka, za mała jednak na dalsze firmowe wyzwania. W kolejnych felietonach podzielę się osobistymi rankingami: m.in. najbardziej inspirujących ludzi w moim otoczeniu, ale też i aplikacji, które najsilniej wpłynęły na jakość mojego życia.
Liczę na zaangażowanie w postaci komentarzy. Napisz proszę, co nadaje sens Twojemu życiu i pracy. Tak po prostu, od serca. Obiecuję uważnie przeczytać i przemyśleć:)