Mistrz i Uczeń
Przed nami podróż, w którą zabiera nas Michał Stachura, aktywny czytelnik i publicysta „Jesteś Marką”…
W ramach rozwinięcia pewnej dygresji na temat relacji międzypokoleniowych, zostałem poproszony o przyjrzenie się tematowi dokładniej. I wiesz co…?
…Dzięki temu odbyłem bardzo interesującą „podróż intelektualną”, ugruntowałem swoją wiedzę i zrozumiałem kilka moich zachowań z przeszłości.
Relację międzypokoleniową zacząłem rozpatrywać w kategorii uczeń-mistrz, relacji niezwykle złożonej i trudnej do opisania w jednym tekście. Skupię się więc na relacjach uczeń-mistrz w kontekście postępu i rozwoju społeczeństwa, firmy, rodziny etc. Okazuje się, że relacje te są uniwersalne i odnoszą się do tradycji zakorzenionych od stuleci, które na przestrzeni wieków nie ulegają istotnym modyfikacjom.
Wszyscy byliśmy uczniami
Urodzeni nadzy, nie wiemy nic o otaczającym nas świecie. Niezależnie od wiedzy i doświadczenia jakie zdobędziemy, zawsze na jakimś etapie jesteśmy uczniami. Inaczej, mówiąc: każdy z nas rodzi się z takim samym, zerowym bagażem doświadczeń. To jak potoczą się nasze losy i kim będziemy na końcu naszej drogi, zależy od tego, jakich mistrzów spotkamy, i co od nich przyswoimy.
No właśnie, nikt z nas nie rodzi się mistrzem. To najważniejsza rzecz z jakiej musimy zdawać sobie sprawę, będąc uczniem. Próby zakłócenia naturalnej drogi rozwoju uczeń -> mistrz nie mają prawa skończyć się dobrze ani dla samego mistrza, ani dla jego otoczenia.
Jak destrukcyjny wpływ na przedsiębiorstwa mają niekompetentni managerowie z nadania, którzy tej drogi nie przeszli, awansowali z powodów pozabiznesowych, takich jak nepotyzm, wiemy doskonale. Niektórzy zapewne z własnego doświadczenia. Taka sytuacja jest destrukcyjna zarówno dla przedsiębiorstwa, jak i dla samego zainteresowanego.
Manager korzystający z tego typu ścieżki biznesowej, lądujący zbyt wcześnie na stanowisku, na którym nie powinien wylądować, męczy się, a swój brak doświadczenia maskuje na różne sposoby takie jak arogancja, brutalność, dowcipkowanie…
Akceptując naturalny porządek rzeczy, dajemy sobie czas na zdobycie umiejętności mistrza. Przeskakując zaś kilka szczebli własnego rozwoju w sposób niekontrolowany, pomagamy sobie, co najwyżej finansowo, zwiększając swoją pensję. Osiągamy to jednak kosztem zdrowia (udawanie jest męczące i destrukcyjne dla zdrowia), swoich relacji z innymi (tworząc sztuczne bariery ukrywające własną niepewność) i swojej reputacji (zapewne znasz setki dowcipów o szefie idiocie… nie bądź jednym z nich).
Tymczasem bycie uczniem ma szereg zalet, z których nie warto rezygnować. Każdy uczeń może:
- Nie mieć racji
- Pytać do woli
- Czegoś nie wiedzieć
- Podważać słowa mistrza
- Szukać własnych dróg
Warto korzystać i czerpać z tych przywilejów pełnymi garściami.
Wszyscy zostajemy mistrzami
Niezależnie od naszych starań może nam się czasem wydawać, że nigdy nie osiągniemy stanu mistrzowskiego, ponieważ innym wszystko wychodzi lepiej, szybciej, sprawniej…
Pragnę Cię uspokoić. Każdy z nas wcześniej czy później osiągnie stan mistrzowski w wybranej przez siebie dziedzinie. Musi tylko pamiętać o dwóch zasadach:
- Musi kochać to, co robi – jeśli nie kocha, oznacza to tylko, że droga, której spróbował, nie jest „jego” drogą i powinien spróbować czegoś innego, zaczynając od pytania „Kim jestem?”
- Musi być cierpliwy. Każdy dzień rozwijania nowej umiejętności przybliża nas do osiągnięcia stanu mistrzowskiego.
W starożytnej Grecji uczeń ubiegający się o przyjęcie do grona słuchaczy mistrza, musiał przejść swoistą próbę, której jednym z wymagań było zachowanie milczenia przez pięć lat. Nie dawało to gwarancji zostania uczniem, ale na pewno pomagało.
Każdego mistrza charakteryzuje to, czego nie mają jego uczniowie, tj. wiedza i zrozumienie. Wiedza i doświadczenie jakie nabył podążając swoją drogą oraz zrozumienie, że wszystko w życiu ma swój czas i sens. Zrozumienie tego ostatniego to najważniejsza lekcja jaką musi pojąć mistrz. Bez tego pozostaje, co najwyżej, dobrym wykładowcą i ekspertem w swojej dziedzinie.
Podobnie jak uczeń, tak i mistrz posiada swoje przywileje, z których może – i powinien – korzystać. Każdy mistrz może:
- Wyręczać się swoimi uczniami
- Wskazywać im drogę rozwoju
- Oceniać ich postępy
- Nagradzać lub karać
I dokładnie to robią współcześni mistrzowie w firmach. Managerowie – przynajmniej ci dobrzy – powinni czerpać ze swoich przywilejów pełnymi garściami. U nich jednak, inaczej niż u uczniów, korzystanie wiąże się z szeregiem pokus, które muszą trzymać na wodzy. Umiejętność właściwego korzystania z powyższych uprawnień to coś, co odróżnia złych mistrzów od dobrych.
Bądź mistrzem, pozostając uczniem
Ostatnia lekcja jaką musi pojąć mistrz, jest prosta w zrozumieniu i szalenie trudna w realizacji.
Osiągnąwszy stan mistrzowski, mistrz musi co jakiś czas zejść do poziomu ucznia. To niełatwe zadanie, wymagające wielu wyrzeczeń z jego strony. Rezygnacja z ustalonej pozycji, przywilejów jakie daje stanowisko i powrót do bycia uczniem, nie jest łatwe.
Jest to jednak warunek utrzymania wysokiego poziomu mistrzostwa na długie lata. To również jedyna możliwość dająca mistrzom pełne zrozumienie otaczającego ich świata, który niezależnie od nich pędzi do przodu. Próby zatrzymania postępu i rozwoju nigdy nie kończą się dobrze ani dla mistrzów, ani dla otoczenia. Wyobrażasz sobie przedsiębiorstwo, które oznajmia, że od dziś nie inwestuje w nowe technologie, robi wszystko tak samo i nie wprowadza zmian? Podobnie, choć na szerszą skalę, działa to w przypadku wszelkich religii. Nasi duchowi mistrzowie, którzy nie akceptują postępu i możliwości bycia przez chwilę uczniem po osiągnięciu stanu mistrza, zawsze przegrają z pędzącym do przodu światem.
Michał Stachura
A Ty? Czy jesteś dziś bardziej uczniem, czy mistrzem w swojej ulubionej roli zawodowej?